poniedziałek, 22 czerwca 2015

Banner na konkurs ;)

Odpowiedzi na konkursowe pytania ;)
Czym dla Ciebie jest miłość?
Miłość dla mnie ma znaczenie wtedy, kiedy druga osoba jest gotowa poświęcić dla innej własne życie. Kiedy ukochany stawia szczęście swojej połówki ponad swoje, wtedy jest prawdziwa, szczera miłość. Objawia się ona nie poprzez kwiatki, czekoladki czy misie z serduszkiem i napisem "I <3 you", tylko poprzez małe, proste oraz codziennie rzeczy, które dla jednych mogą nie mieć znaczenia, a dla innych mogą znaczyć bardzo wiele. Miłość najpiękniejsza jest wtedy, kiedy te małe gesty, sprawiają uśmiech na twarzy drugiej osoby oraz szczery podziw i oddanie. Bo miłość to przede wszystkim przyjaźń z ukochanym i poznanie się do granic możliwości. Czyli znanie zarówno zalet i jak wad, oraz akceptowanie drugiej połówki takiej jaka jest ;)

Alicja ma króliczą norę, Gregor - szyb wentylacyjny w pralni. A dla Ciebie co będzie sekretnym przejściem do Podziemia?
Moim sekretnym przejściem do podziemia będzie szafka nocna w pokoju babci ;) Dlaczego akurat ona? Na to pytanie jest prosta odpowiedź, ponieważ mało kto się będzie spodziewał tam przejścia do ukrytego świata. Wszyscy znają Alicję w Krainie Czarów i jej króliczą norkę, Zaczarowana szafa z Narnii też już była, ale szafka nocna u babci, tego jeszcze nikt nie sprawdził, a dlaczego? Ponieważ każdy w takiej szafce bardziej spodziewa się przegniłego jedzenia i moli niż przejścia do drugiej rzeczywistości. Zapach starszej osoby też zniechęca to sprawdzenia tego miejsca, więc czemu nie warto spróbować ;)

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rozdział 2

- Hej - powiedział obojętnie brat  podchodząc do mamy pocałował ją w policzek - Widzę, że i tak masz uczennice to ja tylko mówię, że nocuje u Ash'a - nie zwracając na mnie nawet uwagi zaczął kierować się ku wyjściu z jadalni.
- Hola, hola Księżniczko - powiedziała srogo mama, patrząc na niego spod swoich jasnych rzęs - Po pierwsze jak to nocujesz u Ash'a, po drugie nie ładnie tak olewać gościa siedzącego przy stole, po trzecie wy też powinniście się przywitać - teraz mama spojrzała na zawstydzoną parkę, stojącą w przejściu  - A po ostatnie Luke to od kiedy twoja kultura, zaczyna się na: widzę, że i tak masz uczennicę, a kończy na tym, że nocujesz u przyjaciela z którym spędziłeś ostatnie 4 miesiące kiedy byliście na trasie. - zakończyła mama, patrząc na chłopaka z wyrzutem.
- Oj mamo czepiasz się - powiedział blondyn i nie zwracając na nic uwagę, wyszedł z pomieszczenia razem z przyjaciółmi.
- Miodzio - powiedziałam pod nosem, wkładając do ust widelec z obiadem.
- Co się z nim stało? - zapytała zaskoczona mama, załamując ręce.
- Dojrzałość, w końcu go dopadła tylko, że zamiast zamienić mu głos na męski to zamieniła umysł na jajecznice - wstając od stołu, wzięłam pusty już talerz w ręce i przechodząc obok mamy pocałowałam ją w policzek - Ale nie przejmuj się kiedyś mu minie - wychodząc z jadalni, odstawiłam talerz do zmywarki stojącej w kuchni, po czym zaczęłam wspinać się po schodach, aby już po chwili znaleźć się w swoim starym/nowym pokoju.

"- Dwa miesiące temu Vee, moja mama... wszyscy... ostrzegali mnie, że jesteś z tych chłopaków, dla których dziewczyny to zdobycz. Mówili, że będę tylko kolejnym eksponatem w kolekcji, kolejną głupią gęsią, którą uwiedziesz dla własnej satysfakcji. Mówili, że w chwili, gdy się w Tobie zakocham, ty odejdziesz. - Przełknęłam głośno ślinę. - Chciałabym wiedzieć, że nie mieli racji."
Słysząc jakiś huk na korytarzu, wsadziłam zakładkę pomiędzy strony w szkole, po czym wstając z łóżka, włożyłam gołe stopy w kapcie, patrząc tym samym na zegarek, który wskazywał 5 nad ranem. Wzruszając ramionami w swojej dość krótkiej, ponieważ do połowy uda koszuli nocnej wyszłam na korytarz, gdzie pod drzwiami do swojego pokoju siedział Luke trzymający się za łydkę.
- Nie fart czy głupota? - zapytałam ze sztucznym uśmiechem zakładając ręce na piersi.
- Nie twój interes blondyneczko - wymamrotał chłopak, kiwając w moją stronę palcem.
- No tak chłopcy i umiar w alkoholu ha ha ha bardzo dobry żart - przewracając oczami, podeszłam do brata i zakładając jego ramię na swoją szyję pomogłam mu wstać - Dojdziesz sam do łóżka? - zapytałam poważnie, na co w odpowiedzi dostałam tylko pijacką czkawkę - No jasne - podsumowując sytuację, otworzyłam łokciem drzwi pokoju i prawie załamując się pod ciężarem tego olbrzyma, dostarczyłam go pod łóżko, gdzie upadł z hukiem, ponieważ straciłam siłę w ramionach - Też się cieszę, że cię widzę - machając mu na pożegnanie wyszłam od niego i nie zamykając nawet drzwi, wróciłam do siebie, gdzie wyłączyłam lampkę i chowając się pod kołdrą próbowałam zasnąć.

Schodząc po schodach na dół, nawet nie patrzyłam na zegarek, która godzina. O późnej porze zawiadamiało mnie słońce, które wisiało wysoko na niebie, kiedy patrzyłam przez okno. Zataczając się na ostatnim stopniu, weszłam prosto do salonu gdzie rzucając się na miękką kanapę, pragnęłam oddać ducha z niewyspania. Kładąc głowę na mięciutką poduszkę już zamykałam oczy, aby oddać się przyjemnej drzemce, kiedy usłyszałam czyjeś chrząkanie wydobywające się od strony fotela. Unosząc leciutko powieki do góry, spojrzałam w odpowiednie miejsce i zauważając jasną czuprynę Luke'a, przymknęłam ponownie oczy i udawałam, że go nie ma.
- To, że mam kaca nie oznacza, że możesz mnie ignorować-  powiedział nagle chłopak, po czym podchodząc do mnie zabrał mi spod głowy poduszkę.
- To my się znamy? - zapytałam sennie, zwijając się w kłębek.
- Mama mi powiedziała, że przyjechałaś - powiedział nagle i popychając mnie delikatnie głębiej w kanapie położył się obok mnie i mocno mnie do siebie przytulił  - Tęskniłem.
- Ja też - otwierając szeroko oczy, spojrzałam do góry, dzięki czemu patrzyłam teraz bratu prosto w oczy - Ale chwilowo nigdzie się nie wybieram - uśmiechając się nieśmiało, wtuliłam się mocniej w brata.
- Nie pozwolę ci już wyjechać - wyszeptał mi do ucha, całując mnie delikatnie w policzek. Uśmiechając się na ten czuły gest, pozwoliłam sobie odlecieć w krótką drzemkę.

- Jak mogłeś mnie tak zdradzać!! - słysząc jakiś pisk nad uchem, otworzyłam szeroko oczy i odklejając się od brata podskoczyłam przestraszona do góry.
- Ło żesz ty w jasną Anielkę trzepnięty - wymamrotałam pod nosem, łapiąc się za serce - Kogoś wykastrowali czy co? - patrząc z wyrzutem na sprawcę tego zachowania.
- I po chuj się Hood drzesz? - zapytał spokojnie Luke'a siadając na kanapie i przecierając zaspane oczy spojrzał na przyjaciela, który stał obrażony z założonymi na piersi rękami.
- Jak mam się nie drzeć? - zapytał oburzony chłopak - wczoraj spędziłeś wieczór z Ashtonem, a dzisiaj spotykam cię w łóżku z jakąś panienką!
- Czy wy jesteście razem? - zapytałam rozbawiona zachowaniem Caluma.
- Nie - powiedział mój brat po czym przewracając oczami spojrzał na Cal'a - A ty frajerze byś się ładnie przywitał z przyjaciółką z dzieciństwa, a nie drzesz ryja, jakbyś fajny był - kończąc swoją kwestię, wstał z kanapy i poszedł do łazienki.
- Jazzy? - zapytał zaskoczony Calum.
- We własnej osobie - uśmiechając się szeroko, pomachałam chłopakowi na dzień dobry.


Wybaczcie końcówka zjebana na maxa, ale już nie miałam pomysłów. Przepraszam także za długość, ale chciałam chociaż dodać to co miałam ponieważ nie wiem kiedy znajdę chwilkę czasu :D Uwielbiam was :P 

wtorek, 19 maja 2015

Rozdział 1

Czuliście kiedykolwiek rozbicie emocjonalne, kiedy nie wiecie czy dobrze robicie? Czy byliście zagubieni? Ja w tym cholernym momencie mam mieszane uczucia co do sytuacji w której się znajduje. Moje ciało jest leniwe i siedzi w samolocie, który właśnie ląduje na lotnisku i nie może się doczekać spotkania z rodzinką, zaś moja dusza wyrwała się na wakacje do Honolulu i w trawiastej spódniczce tańczy taniec hula, z dala od głupich myśli, czy ktoś przyjechał mnie przywitać na lotnisku.
- Dziękujemy za wybranie naszych linii lotniczych. - słysząc głos stewardessy w głośnikach, poczułam nagły atak paniki. Mój żołądek zamienił się w skłębioną kulkę, a moje ręce zaczęły się pocić jakbym nagle znalazła się na dachu 200 piętrowego wieżowca. Odpinając drżącymi palcami pasy, bardzo powoli wstałam z fotela i na miękkich nogach, zaczęłam kierować się ku wyjściu z samolotu. Stając w przejściu, stanęłam na moment i mrużąc oczy, przed palącym lipcowym słońcem, zakryłam je choć trochę dłonią, po czym zaczęłam schodzić po schodkach na dół. Kiedy tylko znalazłam się na dole, poczułam nagłą chęć ucieczki, najlepiej na Antarktydę odnaleźć w pingwinach rodzinę. Niestety mój los, jak zawsze jest pechowy i jak bydło zostałam poniesiona, wraz z bandą dzikusów (ludzi), w stronę tunelu, który zaprowadził nas na płytę lotniska. Wychodząc przez barierki, stanęłam na moment na palcach i rozglądając się dookoła, szukałam znajomej czupryny blond włosów mojej mamy. Przygryzając nerwowo wargę odetchnęłam z ulgą na widok mamy, która ze łzami w oczach, stała oddalona ode mnie o 50 metrów i z zawziętością godną zawodowego futbolisty machała w moją stronę. Wypuszczając z ulgą powietrze, opadłam ponownie na pięty i przyspieszając kroku, już po chwili znajdowałam się w ramionach matki, które ukoiły moje zszargane nerwy i niepewność sytuacji.
- Ale z ciebie śliczna dziewczynka się zrobiła - wyszeptała cicho rodzicielka, całując mnie z czułością w czoło.
- Dziękuje za rodzicielskie kłamstwa mamuś - powiedziałam cicho, pociągając nosem, z powodu łez wzruszenia, które spłynęły po moich policzkach. 
- Witaj z domu maleńka - powiedziała nagle mama odsuwając się ode mnie, przez co poczułam się mniej bezpiecznie niż w jej ramionach. Posyłając jej delikatny uśmiech, wytarłam dłońmi mokre policzki i pociągając nosem, chwyciłam rączkę mojej różowej walizki.

- Jak się czujesz? - zapytała nagle Liz, parkując na podjeździe przed domem, w którym się wychowywałam.
- Jakbym wróciła tu co najmniej po stu latach - powiedziała zdenerwowana, patrząc ze smutkiem pomieszanym z radością na znajome fundamenty i szczegóły domu, gdzie rozgrywały się najwspanialsze wspomnienia z mojego życia. 
- No to idziemy - posyłając mi promienny uśmiech, ścisnęła mocno moją rękę, po czym wysiadła z samochodu, sugerując mi ruchem głowy, abym uczyniła to samo.
- Bo to niby tak łatwo - powiedziałam zgryźliwie pod nosem, po czym nadal spoconą ze zdenerwowania ręką, otworzyłam drzwi samochodu i czując na twarzy skwar upalnego słońca, wygramoliłam się z auta na zewnątrz.
- Co tak długo? - krzyknęła zniecierpliwiona mama, która znajdowała się już przy drzwiach, które otwierała za pomocą jednego z wielu kluczy, przywieszonych do breloczka ze słonikiem, który kupiliśmy jej z Lukiem jakieś 5 lat temu. Nic się nie odzywając ruszyłam w jej stronę, bardzo powolnym krokiem. Wchodząc niepewnie do domu, uśmiechnęłam się sama do siebie, czując zapach dzieciństwa, wydobywający się ze ścian budynku oraz mebli. Możecie uznać mnie za wariatkę, ale moim zdaniem każdy dom ma indywidualny zapach, który cechuje daną rodzinę w nim zamieszkującą. Nasz dom pachniał jak ciastka czekoladowe połączone z nutą róż i lawendy. Przedziwny zapach wiem, ale co tam już i tak pewnie sądzicie, że oszalałam. Patrząc z rozbawieniem na porozwieszane zdjęcia na ścianie, z czułością pogłaskałam jedno, gdzie znajdowała się cała moja rodzina. 2 letnia ja, 3 letni Luke, mama i tata oraz przecudowny Golden Retriever Książę.
- Obiad jak zawsze o 16 - powiedziała nagle mama, pojawiając się za moim ramieniem - Jak chcesz możesz iść do siebie się przespać, to był długi lot - głaszcząc delikatnie mnie po włosach, jakbym była z porcelany, odeszła w stronę swojej sypialni.
- Widzę, że nic się nie zmieniło - mruknęłam pod nosem, podążając wzrokiem za zamkniętymi drzwiami sypialni rodziców. Wzdychając głośno, zaczęłam wchodzić po schodach. Stając przed białymi, zamkniętymi drzwiami, wzięłam głęboki wdech powietrza, po czym drżącą dłonią, niepewnie chwyciłam za klamkę i naciskając ją pchnęłam drzwi aby się otworzyły. To co zobaczyłam w środku zbiło mnie z nóg. Otóż mój pokój wyglądał tak samo jak go zostawiłam. Różowo-fioletowa farba na ścianach, duże biało łóżko na środku nad którym narysowana była duża biała róża, biała szafka nocna z lampką w kształcie misia. Na przeciwnej ścianie białe biurko z masą samoprzylepnych karteczek poustawianych rzędami, a obok biurka duża biblioteczka z moimi ulubionymi książkami. Cały wystrój pokoju jednak skupiał się na ścianie z balkonem, gdzie ustawione były sztalugi oraz akcesoria malarskie. Uśmiechając się pod nosem weszłam do środka i zamykając za sobą drzwi, podeszłam do drzwi, które prowadziły do małej garderoby, gdzie oprócz wieszaków z ubraniami znajdowała się toaletka, na której stały skrzyneczki z biżuterią.
- Witaj w domu Jazzy - wymamrotałam pod nosem, głosem pełnym wzruszenia.

Czując zapach pieczonych ziemniaczków z kawałkami mięsa, poczułam się bardzo głodna. Nie zważając na to, że włosy które prostowałam przed wylotem się trochę zmierzwiły, a wygodne dresy ubrudziły delikatnie na kolanach, jak zaczarowana ruszyłam w stronę schodów które miały mnie doprowadzić do krainy jadalnianej. Jak marionetka ciągnięta na sznurkach zbiegłam na dół i obojętnie mijając salon oraz łazienkę na dole wpadłam do kuchni, gdzie mama właśnie wykładała obiad na talerze.
- Umarłam - wymamrotałam oczarowana i patrząc się jak wygłodniałe dziecko z Afryki na jedzenie, oblizałam łapczywie usta.
- Chyba ktoś tu zgłodniał - zaśmiała się Liz, po czym odwracając głowę w moją stronę posłała mi rozbawiony uśmiech.
- Nawet nie wiesz jak - wymamrotałam wpatrując się w parujące jedzenie.
- Siadaj do stołu, zaraz nałożę i przyniosę - wzdychając z rezygnacją, powlokłam się do jadalni i siadając na krześle, czekałam z niecierpliwością na talerz, który już po chwili znalazł się przede mną.
- Smacznego - powiedziała uśmiechnięta mama siadając naprzeciwko mnie.
- Merci - wymamrotałam i łapiąc za widelec, zaczęłam łapczywie jeść.
- Mamo wróciłem! - słysząc głos Luke'a przy drzwiach, zamarłam raptownie z jedzeniem na widelcu, które znajdowało się w połowie drogi do moich ust.
- Chodź tutaj - krzyknęła mama, na co ja z przerażeniem przełknęłam jedzenie znajdujące się w mojej buzi na widok Luke'a w towarzystwie Ginny i Ash'a.
- No hej - wymamrotałam cala czerwona, chowając twarz za włosami.

Przepraszam, że długo czekaliście na pierwszy rozdział ale mam mały galimatias teraz w mojej edukacji. Nie to, ze cisnęli nas z nauki to jeszcze mam praktyki dwutygodniowe oraz podpisywanie papierów na staż zagraniczny, dosłownie urwanie głowy, ale obiecuje szybką poprawę ;* Kocham was i dziękuje za każde wejście i pozostawiony komentarz ;*


wtorek, 21 kwietnia 2015

Prolog

Wam też się zdarzyło popełnić jakiś błąd w życiu? Jestem pewna, że tak w końcu taka jest natura człowieka. Każdy z nas popełnia większy bądź też mniejszy krok, który pozbawia nas szans na szczęście. Co było moim krokiem? Wyjazd na dwuletni staż plastyczny w Paryżu. Jedni by powiedzieli, ale szczęściara z ciebie, ale to niestety prawdą nie jest. Owszem nauczyłam się wiele przez te kilka miesięcy, ale zostałam pozbawiona radości rodzinnej kiedy mój brat odnosił sukcesy z zespołem, a święta czy urodziny to bardzo krótki czas na zbudowanie więzi rodzinnych, które łączyły nas przed wyjazdem. Minusem też jest to, że chłopak który podobał mi się od małego gluta, złączył się z moją najlepszą przyjaciółką....Pech? Nie raczej zwykłe życie, ale co gorsza właśnie siedzę w samolocie i równiutko za 4 godziny wyląduje w Sydney, gdzie znów będę musiała wdrążyć się w życie jakie tam płynie....Pliss trzymajcie za mnie kciuki ;)

Bohaterowie

Jezebel (Jazzy) Martha Hemmings

Ginewra (Ginny) Grey

Luke Hemmings

Calum Hood

Michael Clifford


Ashton Irwin