poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rozdział 2

- Hej - powiedział obojętnie brat  podchodząc do mamy pocałował ją w policzek - Widzę, że i tak masz uczennice to ja tylko mówię, że nocuje u Ash'a - nie zwracając na mnie nawet uwagi zaczął kierować się ku wyjściu z jadalni.
- Hola, hola Księżniczko - powiedziała srogo mama, patrząc na niego spod swoich jasnych rzęs - Po pierwsze jak to nocujesz u Ash'a, po drugie nie ładnie tak olewać gościa siedzącego przy stole, po trzecie wy też powinniście się przywitać - teraz mama spojrzała na zawstydzoną parkę, stojącą w przejściu  - A po ostatnie Luke to od kiedy twoja kultura, zaczyna się na: widzę, że i tak masz uczennicę, a kończy na tym, że nocujesz u przyjaciela z którym spędziłeś ostatnie 4 miesiące kiedy byliście na trasie. - zakończyła mama, patrząc na chłopaka z wyrzutem.
- Oj mamo czepiasz się - powiedział blondyn i nie zwracając na nic uwagę, wyszedł z pomieszczenia razem z przyjaciółmi.
- Miodzio - powiedziałam pod nosem, wkładając do ust widelec z obiadem.
- Co się z nim stało? - zapytała zaskoczona mama, załamując ręce.
- Dojrzałość, w końcu go dopadła tylko, że zamiast zamienić mu głos na męski to zamieniła umysł na jajecznice - wstając od stołu, wzięłam pusty już talerz w ręce i przechodząc obok mamy pocałowałam ją w policzek - Ale nie przejmuj się kiedyś mu minie - wychodząc z jadalni, odstawiłam talerz do zmywarki stojącej w kuchni, po czym zaczęłam wspinać się po schodach, aby już po chwili znaleźć się w swoim starym/nowym pokoju.

"- Dwa miesiące temu Vee, moja mama... wszyscy... ostrzegali mnie, że jesteś z tych chłopaków, dla których dziewczyny to zdobycz. Mówili, że będę tylko kolejnym eksponatem w kolekcji, kolejną głupią gęsią, którą uwiedziesz dla własnej satysfakcji. Mówili, że w chwili, gdy się w Tobie zakocham, ty odejdziesz. - Przełknęłam głośno ślinę. - Chciałabym wiedzieć, że nie mieli racji."
Słysząc jakiś huk na korytarzu, wsadziłam zakładkę pomiędzy strony w szkole, po czym wstając z łóżka, włożyłam gołe stopy w kapcie, patrząc tym samym na zegarek, który wskazywał 5 nad ranem. Wzruszając ramionami w swojej dość krótkiej, ponieważ do połowy uda koszuli nocnej wyszłam na korytarz, gdzie pod drzwiami do swojego pokoju siedział Luke trzymający się za łydkę.
- Nie fart czy głupota? - zapytałam ze sztucznym uśmiechem zakładając ręce na piersi.
- Nie twój interes blondyneczko - wymamrotał chłopak, kiwając w moją stronę palcem.
- No tak chłopcy i umiar w alkoholu ha ha ha bardzo dobry żart - przewracając oczami, podeszłam do brata i zakładając jego ramię na swoją szyję pomogłam mu wstać - Dojdziesz sam do łóżka? - zapytałam poważnie, na co w odpowiedzi dostałam tylko pijacką czkawkę - No jasne - podsumowując sytuację, otworzyłam łokciem drzwi pokoju i prawie załamując się pod ciężarem tego olbrzyma, dostarczyłam go pod łóżko, gdzie upadł z hukiem, ponieważ straciłam siłę w ramionach - Też się cieszę, że cię widzę - machając mu na pożegnanie wyszłam od niego i nie zamykając nawet drzwi, wróciłam do siebie, gdzie wyłączyłam lampkę i chowając się pod kołdrą próbowałam zasnąć.

Schodząc po schodach na dół, nawet nie patrzyłam na zegarek, która godzina. O późnej porze zawiadamiało mnie słońce, które wisiało wysoko na niebie, kiedy patrzyłam przez okno. Zataczając się na ostatnim stopniu, weszłam prosto do salonu gdzie rzucając się na miękką kanapę, pragnęłam oddać ducha z niewyspania. Kładąc głowę na mięciutką poduszkę już zamykałam oczy, aby oddać się przyjemnej drzemce, kiedy usłyszałam czyjeś chrząkanie wydobywające się od strony fotela. Unosząc leciutko powieki do góry, spojrzałam w odpowiednie miejsce i zauważając jasną czuprynę Luke'a, przymknęłam ponownie oczy i udawałam, że go nie ma.
- To, że mam kaca nie oznacza, że możesz mnie ignorować-  powiedział nagle chłopak, po czym podchodząc do mnie zabrał mi spod głowy poduszkę.
- To my się znamy? - zapytałam sennie, zwijając się w kłębek.
- Mama mi powiedziała, że przyjechałaś - powiedział nagle i popychając mnie delikatnie głębiej w kanapie położył się obok mnie i mocno mnie do siebie przytulił  - Tęskniłem.
- Ja też - otwierając szeroko oczy, spojrzałam do góry, dzięki czemu patrzyłam teraz bratu prosto w oczy - Ale chwilowo nigdzie się nie wybieram - uśmiechając się nieśmiało, wtuliłam się mocniej w brata.
- Nie pozwolę ci już wyjechać - wyszeptał mi do ucha, całując mnie delikatnie w policzek. Uśmiechając się na ten czuły gest, pozwoliłam sobie odlecieć w krótką drzemkę.

- Jak mogłeś mnie tak zdradzać!! - słysząc jakiś pisk nad uchem, otworzyłam szeroko oczy i odklejając się od brata podskoczyłam przestraszona do góry.
- Ło żesz ty w jasną Anielkę trzepnięty - wymamrotałam pod nosem, łapiąc się za serce - Kogoś wykastrowali czy co? - patrząc z wyrzutem na sprawcę tego zachowania.
- I po chuj się Hood drzesz? - zapytał spokojnie Luke'a siadając na kanapie i przecierając zaspane oczy spojrzał na przyjaciela, który stał obrażony z założonymi na piersi rękami.
- Jak mam się nie drzeć? - zapytał oburzony chłopak - wczoraj spędziłeś wieczór z Ashtonem, a dzisiaj spotykam cię w łóżku z jakąś panienką!
- Czy wy jesteście razem? - zapytałam rozbawiona zachowaniem Caluma.
- Nie - powiedział mój brat po czym przewracając oczami spojrzał na Cal'a - A ty frajerze byś się ładnie przywitał z przyjaciółką z dzieciństwa, a nie drzesz ryja, jakbyś fajny był - kończąc swoją kwestię, wstał z kanapy i poszedł do łazienki.
- Jazzy? - zapytał zaskoczony Calum.
- We własnej osobie - uśmiechając się szeroko, pomachałam chłopakowi na dzień dobry.


Wybaczcie końcówka zjebana na maxa, ale już nie miałam pomysłów. Przepraszam także za długość, ale chciałam chociaż dodać to co miałam ponieważ nie wiem kiedy znajdę chwilkę czasu :D Uwielbiam was :P 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz